Wywiad ze Sławomirem Broniarzem.Joanna_Kluzik_Rostkowska_spotyka_sie_z_ZNP_

W czwartek Joanna Kluzik-Rostkowska, szefowa Ministerstwa Edukacji Narodowej, spotkała się z przedstawicielami Związku Nauczycielstwa Polskiego. Rozmowa dotyczyła m.in. wzrostu płac nauczycieli w roku 2016 i minimum 10-procentowych podwyżek. Związkowcy zaapelowali o zwiększenie udziału płacy zasadniczej w ogólnym wynagrodzeniu nauczycieli. Ale od MEN oczekują nie tylko decyzji finansowych, nauczyciele chcą też sporych zmian w prawie oświatowym, nawet w Karcie nauczyciela.

JUSTYNA SUCHECKA: Zaapelowaliście o nową ustawę o systemie oświaty. Po co?

SŁAWOMIR BRONIARZ: Choćby dlatego, że dla sporej grupy po ciągłych poprawkach straciła czytelność i przypomina „śmietnik”. Jest w niej ogromny bałagan tematyczny.

Zawarlibyśmy w niej tylko cztery punkty: organy prowadzące szkoły i nadzór nad placówkami, zasady finansowania i strukturę szkół.

Strukturę, czyli co?

- Zostawiamy to, co jest, czyli podstawówki, gimnazja i szkoły średnie. A dodatkowo wprowadzamy do tego systemu przedszkola i zaczynamy je finansować z budżetu państwa, a nie samorządu. Mówimy o tym już od 2007 r. Podobnie jak samorządy.

A co z organami prowadzącymi szkoły?

- Oczekujemy zapisów, że będą to mogły być tylko gminy, a nie jakieś spółki prawa handlowego, które oprócz edukacji mają się zajmować śmieciami czy kanalizacją. Jak w Środzie Wielkopolskiej czy Cieszanowie. To państwo poprzez samorządy odpowiada za kulturę edukacyjną.

Nadzór?

- Potrzebna jest bardzo silna pozycja kuratora podległego ministerstwu, a nie wojewodzie.

MEN proponuje zmiany: zwiększone kontrole, niezapowiedziane wejścia wizytatorów na lekcje.

- To już są kwestie techniczne, choć widzę, że budzą emocje. Ale u tych, którzy po prostu nie lubią słowa „kontrola” albo – niestety – mają się czego bać.

Dla nas coś innego jest ważniejsze. Np. żeby kurator mógł powstrzymać likwidację szkoły, gdy samorząd chce na niej zaoszczędzić. Proponujemy, żeby samorząd, jeśli chce likwidować szkołę, musiał mieć pozytywną opinię kuratora. A jak się nie zgadza z odmową kuratora, to niech odwołuje się do sądu administracyjnego.

A co w proponowanym przez was układzie, gdzie rządzi kurator z dyrektorami szkół?

- Uważam, że dziś dyrektor jest najważniejszym, ale często też najsłabszym ogniwem tego systemu. Dlatego dyrektorzy powinni być mniej zależni od samorządów i lepiej wynagradzani.

A może mówimy o ustawie, bo wy nie chcecie rozmawiać o Karcie nauczyciela?

- Dla nas Karta nie jest problemem.

Dla ministerstwa jest. Pani minister nazwała ją nawet kiedyś „grzybem na ścianie”.

- Czy to nie powinno politycznie dyskwalifikować pani minister? To populizm.

Społeczny odbiór Karty jest zły, bo funkcjonujemy w sferze stereotypów, a nie rzeczowej znajomości tej ustawy. Obok górników jest to ulubiony temat Polaków. Wszyscy się na niej znają, i w dobrym tonie jest mówić, że jest zła. A przecież ona zapewnia wysoką jakość kształcenia bez względu na miejsce ulokowania szkoły. Wszystkie dyskusje o zwiększaniu godzin czy zmniejszaniu wynagrodzenia to ratowanie szkoły kosztem nauczycieli, którzy przecież ją tworzą. To nie Karta powinna być w dyskusji o szkole najważniejsza. Bo dla gminy, rodzica i jakości edukacji naprawdę ważna jest ustawa. Dlaczego? Bo rodzic chce mieć tanie przedszkole blisko domu, a to może mu dać ustawa, a nie likwidacja Karty.

Minister mówi, że „to przez Kartę nie można zwolnić leniwych, słabych nauczycieli”.

- A ja odpowiadam: problemem jest osoba dyrektora szkoły, a nie Karta. Dyrektor ma dziś instrumenty, by złego pracownika pożegnać. Po pierwsze, nie musi go promować przy awansie zawodowym – powiedzieć wprost, jeśli nauczyciel nie spełnia kryteriów do osiągnięcia kolejnego poziomu.

Po drugie, to dyrektor prowadzi obserwacje pracy nauczyciela, jego postępów, wkładanego wysiłku. Ta ocena wcale nie musi być pozytywna.

Dyrektor może wstrzymać dodatek motywacyjny, ale też powiedzieć: mam bogatą dokumentację z negatywnymi ocenami twojej pracy i dziękuję ci.

Czyli w Karcie nic nie chcecie zmieniać?

- Chcemy, np. wprowadzić kolejny, piąty stopień awansu zawodowego. Dziś często zdarza się, że nauczyciel w wieku 45 lat osiąga najwyższy poziom awansu. Kolejny stopień sprawi, że będzie miał motywację, również finansową, by się dalej rozwijać. Chcemy rozmawiać z resortem o nowym systemie wynagradzania.

A co z urlopami zdrowotnymi?

- Związek jest za większą kontrolą tych, którzy tego nadużywają. To my zaproponowaliśmy, żeby urlop dawał lekarz medycyny pracy, a nie pediatra czy lekarz pierwszego kontaktu.

Czyli w tych rozmowach z MEN nie chodzi tylko o pieniądze?

- Nikt z nami nie rozmawia również o kształceniu i doskonaleniu nauczycieli. Dziś łatwo być nauczycielem. Tego nie chcemy. Nam zależy na jakości.

Dlatego proponujemy odejście od nauki teorii i przeniesienie ciężaru na praktykę oraz wychowawcze i psychologiczne podejście do wykonywania tego zawodu.

Dwie panie minister wam to obiecują. Choćby przez szkoły ćwiczeń, które MEN i MNiSW stworzą razem.

- To są na razie tylko obietnice. Oczekujemy rozwiązań systemowych. Szkoły ćwiczeń są potrzebne, ale to nie wszystko.

Kiedy istniały licea pedagogiczne, obowiązkiem absolwenta było granie na przynajmniej jednym instrumencie. Wtedy nie było dyskusji o tym, kto może uczyć rytmiki w przedszkolu.

Nie chcemy, by każdy mógł zostać nauczycielem. A edukacja jest sprawą najważniejszą. To ona decyduje o naszej przyszłości.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.